28 października 2010

Chęć niesienia pomocy w kuchni przez mojego syna zmusiła mnie do uszycia fartuszka. Wydawało się to nic trudnego, tymczasem wszycie bawełnianej tasiemki przy zaokrąglonych elementach wykroju zajęło mi ponad godzinę...
Patrząc na jego radość mogłabym siedzieć jeszcze dłużej :)


Dokończyłam także szalik, czapkę i rękawiczki z polaru:


2 komentarze:

  1. Bardzo przyjemny fartuszek. Nic dziwnego, że synek zadowolony :) I widzę, że już przygotowany do zimy - na pewno będzie mu ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Efekt końcowy świetny :) Pomocnik w takim fartuszku pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń